Ostatecznie jednak wrócił do domu. Było już pewne, że szpital nic nie zrobi i że dziadka czeka jedno - śmierć. Zmarł. Wydarzenia te choć smutne dały mi dużo do myślenia. Napisałem część trzecią i czwartą wiersza. Tym chciałbym im oddać hołd za to jak żyli, jakimi byli ludźmi i jak wychowali swoje dzieci. Trafili na ciężkie czasy. Do samego jednak końca się kochali. Wydaje mi się że tyle sił do życia dawała im właśnie ta miłość do siebie i dzieci. Potrafili przeżyć wojnę ale i nie poddać śmierci. Przeżyli to czego my młodzi pewnie byśmy nie potrafili. Tutaj "chowają się" wszystkie wymyślone historie o romantycznej miłości, dramaty. Dziadkowie to wszystko przeżyli. Rozłąki. Bóle. Cierpienia. Łzy. Ale i szczęścia. Piątą część napisałem już tak przy chwili natchnienia. Nawiązuje do wydarzeń z części pierwszej i drugiej. Wszystkie te części napisane w różnych odstępach czasu postanowiłem połączyć w jedną całość. Nie wiem jak wiersz wypada od strony stylistycznej i tak dalej, jednak błędy te uznałbym za najmniejszy problem. Skupiłem się na treści.
Rybak – rodzina i praca,
czyli to co kocham
Bądź dobrym człowiekiem a będziesz na
świecie nawet gdy Ciebie już tu nie będzie.
Na
zdjęciach, w książce i w sercach ludzi…
Dla babci i dziadka...
Dla babci i dziadka...
I
To nie był maj, czerwiec ani
lipiec.
Czas czasami wolniej albo szybciej
musi biec.
To był marzec… miesiąc jeszcze
chłodny.
Nie jeden człowiek wtedy głodny
szuka gorącego kominka,
schronienia i jedzenia.
Czegoś, byle czego do
przegryzienia.
Dwaj mężczyźni, nie będący rodziną,
jak brat z bratem z uśmiechniętą
miną
o wczesnej porze, gdy reszta
jeszcze spała.
O godzinie gdy kogutowa o pianiu
jeszcze nie myślała
ubrali się w śmierdzące płaszcze.
Nałożyli wielkie kalosze na nogi
jeszcze
i wyszli ze swych domów z
uśmiechem
Z wielką radością, zadowoleniem.
Lecz prawdą było, że w domach było
im dobrze,
bo tam jest babcia, która zawsze
pomoże,
tam jest żona kochająca i zawsze
piękna,
najpiękniejsza ze wszystkich
kobiet, cudna.
Tam są dzieci, które wołają „Tato,
tato”,
jest ich tylko piątka, a jakby ich
było wielkie stado.
Mężczyźni spotkali się w porcie,
poprawili sobie wełniane gacie
i wsiedli do łódki, odpłynęli na
wody…
Teraz przed nimi będą same trudy…
II
Kobiety
już w domach kolację szykują,
na
powrót męża się przygotowują.
Dochodzi
już wieczór, ciemno się robi…
Czas
leci, a wszyscy przy stole czekają głodni.
Ojciec
przy stole być musi,
bo
kto inny modlitwę odmówi…
Kobiety
pięknie ubrane,
suknie
długie wyszywane.
Babcia
w bujanym fotelu z krzyżykiem w ręce,
a
na stole stos śpiewników w zakurzonej teczce.
Tu
chłopiec w oknie wypatruje tatusia,
a
tam dziewczynka z mamusią gra w „Piotrusia”.
Czas
płynie szybko,
„oni
już powinni wracać, być blisko”
-myślą
kobiety.
Denerwują
się, wychodzą, zakładają berety.
Na
zewnątrz zimno
i
strasznie już ciemno.
Dziś
nie jest tak jak zawsze…
Kobiety
poczuły się nagle jakby starsze.
Tyle
lat, dzień w dzień mężowie wracali razem,
równo
z czasem, czasami przed czasem.
Dziś…
tak już nie było…
Coś
się zmieniło.
Kilka
godzin później,
gdy
stało się jeszcze zimniej,
ktoś
zapukał do drzwi domku…
Kobieta
coś gotowała w garnku,
lecz
usłyszawszy to pobiegła otworzyć drzwi.
Patrzy…
widzi …
Mąż
wrócił…
Łódkę
w sztormie stracił,
ale
on i Jego przyjaciel są cali i zdrowi.
Oboje
na dalsze życie gotowi.
III
Mężczyzna
i kobieta stali się dziadkami,
stali
się już emerytami.
Oboje
nadal kochali tak samo swoje rodziny.
Zawsze,
ale to zawsze mieli uśmiechnięte miny.
Wspominali
często swe dziecięce czasy,
Kiedy
to nienawidzono czarnej rasy,
kiedy
to była straszna wojna,
kiedy
każda osoba była głodna,
kiedy
pieniądze miał tylko wysoko postawiony,
a
każdy dobry Polak był własną krwią zakrwawiony…
Ciężkie
były czasy młodości,
lecz
na starość przyszły czasy obfitości…
W
sklepie… wszystko… wszędzie…
Teraz
mało kto żyje w biedzie.
Mężczyzna
ten pracował też w domu całymi dniami,
tu
rąbał drzewo, a potem po lesie ganiał za grzybami.
Kobieta
ta zajmowała się dziećmi
i
wszelkimi w domu porządkami…
Dom
wielki stał pod ogromnym drzewem kasztanowym
i
świat był w nim pięknem przepięknym.
IV
Odeszli…
Do
innej krainy przeszli…
Lecz
są tu nadal z dziećmi już dorosłymi,
kiedyś
takimi małymi , teraz dużymi.
Pozostali
w sercach i na zdjęciach.
Pozostali
w myślach i wspomnieniach.
Nie
da się wyrazić w słowach ich dobroci.
Ich
uśmiechów, żartów i miłości.
*
* *
Zły
człowiek pozostaje jedynie na papierze,
pojawia
się, robi coś i znika jak zwierze.
Przeczytasz
o nim w książce od historii,
i
polecisz być może do pracy do Mongolii,
gdzie
już książki tej mieć nie będziesz…
A
serce swe zawsze ze sobą wszędzie zabierzesz.
A
w sercu tym nie ma miejsca dla złego.
Tam
jest miejsce tylko dla człowieka dobrego.
V - Napisano: rok 2011
V
…na
morzu
Na
szczęście było nas dwóch.
Poczułem
wiatru lekki podmuch.
Wtedy
w oddali usłyszałem dźwięk straszny.
Był
taki groźny lecz niewyraźny.
Buuum…
piorun uderzył w wodę.
Zerwałem
się na nogi, chwyciłem za brodę.
Huk!
Burza z każdą sekundą była coraz bliżej…
Nagle
spojrzałem się wyżej.
Chlup..
Na twarz spadła mi kropla mała.
A
za chwilkę nie wiadomo skąd ulewa się straszna zerwała.
W
dodatku mgła była okropna.
Buuum..
uderzyła w burtę nas fala ogromna.
Zerwał
się sztorm wielki…
Fala
za falą biła łódkę, straszne męki…
W
końcu podmuch wiatru i cios fali podzielił łódkę na dwie połowy ..
Wpadliśmy
do wody, mocząc się od stóp po głowy.
Brr…
Woda zimna, marcowa…
Nagle
zaniemówiłem, stałem się jak niemowa.
Podpłynął
do nas duży kuter z rybakami.
Zaczęli
rzucać długimi linami.
Wciągnęli
nas na pokład.
Podali
nam smaczny obiad.
Uratowali
nas i zaopiekowali się nami.
Wróciliśmy
więc do domu z pełnymi brzuchami.
Nie
jest stratą stracić jakąś rzecz.
W
walce o życie, rzeczom mów „precz”!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz