środa, 26 czerwca 2013

Chęć władzy czy głupota?

Nie zastanawia Was dlaczego ludzie potrafią być tacy okrutni i bezlitośni?
Co mam na myśli zadając Wam takie pytanie. Już tłumaczę.
 
       Ostatnie wydarzenia w związku z fałszywymi informacjami o bombach będą najlepszym początkiem tego artykułu. Kto jest zdolny do takiego czegoś?  Ktoś bezlitosny. Zastanawia mnie wiele ludzkich zachowań. Aczkolwiek w tym przypadku ludzie musieli być naprawdę okrutni. Zmusili tysiące policjantów i służb do niepotrzebnej akcji, narazili zdrowie wielu pacjentów w szpitalach. Dochodzą do tego ogromne koszty. Na szczęście prawo dla takich ludzi jest bezlitosne i z roku na rok takich ludzi jest coraz mniej. Karą może być do 8 lat więzienia plus poniesienie kosztów interwencji. Takie ruszenie służb kosztuje czasami nawet kilkaset tysięcy złotych.
    Przykładów bezlitosnych i głupich zachowań może być wiele. Choćby denerwujące trąbienie kierowców. Kto trąbi? Ktoś kto ma super bryczkę i myśli, że wszystko mu wolno bo ma najlepsze auto. Ten sam później  olewa wszystkie znaki i łamie wszystkie zasady.
    Po ostatnim artykule Newsweeka doszedłem do wniosku, że ludzie naprawdę mają problemy z własną psychiką. Być może życie zawodowe jest dla nich zbyt ciężkie dzięki czemu wyładowują się w życiu prywatnym. Na byle kim. Byle jak. Byle by się wyładować. Według mnie wszystko to się wiąże. Kilka problemów łączy się ze sobą, powstaje problem w psychice, który prowadzi do bezsensownych, głupich a czasami wręcz bezuczuciowych zachowań. Tak jak w przypadku tych alarmów bombowych, gdzie stracić mogło życie wielu ludzi ewakuowanych ze szpitali.
    Wczoraj obejrzałem program dokumentalny Ma vie a poil sur le Web na temat facebooka, innych serwisów społecznościowych, blogów a także na temat tego jak zachowują się ludzie w Internecie. Udostępniamy wszystkie informacje o sobie. Wrzucamy zdjęcia z cyckami, czy też czasami nago.
Po co o tym mówię? Czy ma to coś wspólnego z tym co pisałem wcześniej? Według mnie ma. Bowiem wszystko to wiąże się w jedną wielką całość. Problem społeczności. Chęć władzy. Każdy z nas chce być wielki, szanowany, znany i być "Bogiem". Być może hiperbolizuję troszkę temat. Wydaje mi się jednak, że jakaś przyczyna stoi za tym wszystkim. Ci, którzy alarmowali służby o bombach chcieli poczuć się ważni. Udało im się. Na chwilę. Ruszyli tysiące policjantów, strażaków itd.
Trąbiący kierowcy w super furach też czują się "prezesami". Nikt im nie podskoczy.
Gwałciciele według mnie też pomimo problemów z seksualnością często popełniają zbrodnię bo chcą czuć się królami. Chociaż na chwilkę.
Dziewczyny wrzucające zdjęcia z cyckami chcą pokazać, że potrafią kontrolować męską część społeczności. Potem powie koleżance ile to ma lajków. Reszta jej zdjęć z samą twarzą po jednym lajku. Cycki - 150. Gratuluję wyjątkowego charakteru i tego, że jesteś wspaniałą dziewczyną.
   Być może głupie przykłady ale łatwe i treściwe. Czy naprawdę jesteśmy społeczeństwem gdzie każdy chce rządzić? Być może.

 

Źródła:
Na temat fałszywych alarmów:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Policja-koszty-falszywych-alarmow-bombowych-sa-ogromne,wid,15767230,wiadomosc.html?ticaid=110d6b
Ostatni fałszywy alarm:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/pierwszy-zatrzymany-po-falszywych-alarmach-bombowych,335333.html
Zdjęcie pobrano z:
http://i1.wowy.pl/92772b6346f6a4ca07565f3309c19d6eeeb0ab5f/piekna-cycki-jpeg
http://cdn24.se.smcloud.net/t/pics/thumbnails/2009/03/23/bomba_jupi_640x0_rozmiar-niestandardowy.jpg

sobota, 22 czerwca 2013

Nocny Bieg Świętojański - najlepszy sprawdzian własnego organizmu?

 
     Za nami IX Nocny Bieg Świętojański w Gdyni. Jak się czujecie po biegu? Jak poszło?
Zachęcam każdego do spróbowania swoich sił w takim oto wydarzeniu. Taki bieg to nie tylko wysiłek fizyczny ale i walka z samym sobą.Po kilku kilometrach zaczynasz czuć wszystkie mięśnie ale i toczysz walkę z głową. Wydaje mi się, że właśnie tutaj leży podstawa naszego wyniku. Jeśli od początku narzucisz sobie, że dasz radę to tak będzie. Mięśnie musimy ćwiczyć ale głowę i myśli musimy mieć równie dobrze poukładane. Nie możemy myśleć ile jeszcze zostało do końca bo na początku trasy może to być lekko demotywujące. Myślmy o tym jak przyjemnie się biegnie, że nie bolą nas nogi, że biegnie obok nas tysiące przyjaznych ludzi.
   Biegać zacząłem około roku temu z rodziną i przyjaciółmi. Motywowaliśmy się nawzajem. Tak oto powstała swego rodzaju pasja, którą mam zamiar dalej rozwijać. Mam nadzieję, że zdrowie dalej będzie mi na to pozwalać. Tak więc bieg jest dla mnie przyjemnością. Czymś czego nie robię na siłę ale jako zabawę.
Moim wyzwaniem na ten bieg było pobiec szybciej niż 50 minut. Udało się. Biegło mi się przyjemnie pomimo tego, że cały dzień spędziłem w pracy i gdy wróciłem do domu jedyne o czym myślałem to był sen. Na to jednak nie było czasu bo trzeba było ruszać na bieg. Moim rekordem życiowym jest 47 minut na 10 km. Aczkolwiek wydaje mi się, że gdybym więcej trenował, prowadził odpowiednią dietę byłoby o wiele lepiej.


Bieg ukończyło ponad 4 tys osób!


Wyniki:
http://gdyniasport.pl/pl/aktualnoci-2/item/2439-nocny-bieg-%C5%9Bwi%C4%99toja%C5%84ski-nieoficjalne-wyniki

Zdjęcia z biegu:
http://gdansk.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1906438,rekordowy-nocny-bieg-swietojanski-w-gdyni-zdjecia,5838970,id,t,zid.html#galeria


piątek, 21 czerwca 2013

Rihanna... styl na lato

  Wczoraj jadąc autem z przyjacielem doszliśmy do wniosku, że lato oficjalnie się rozpoczęło. Upał, słoneczko i gdzie się nie spojrzysz piękne i ładnie ubrane kobiety. Nie znam się na modzie. Mam swój styl. Jaki jest, tego nie wiem. Po prostu ubieram to co mi się spodoba. Tak więc jak będziemy ubierać się w te wakacje? Czy znowu będziemy nosić zimowe czapki w upalne dni? Czy będziemy nosić jeszcze krótkie spodenki?   Mi strasznie podoba się styl jak ubiera się Rihanna. Zawsze inaczej, ale zawsze dobrze. Myślę, że zawdzięcza to nie tylko temu że jest zgrabna itp.
























































ŹRÓDŁA ZDJĘĆ:
http://e5.pudelek.pl.sds.o2.pl/8fe59a5c977399c6b220f390458a467bc31bbe87
http://gwiazdunie.pl/wp-content/uploads/2013/02/rihanna-ubrania.jpg
 http://www.moda.net.pl/obrazki/2010/12/inspiracje.jpg
http://c.wrzuta.pl/wi5769/2e74c42e0024616050042d4b/rihanna-piekna_jak_zwykle
http://www.zeberka.pl/img_new/2013/02/rihanna-02.jpg

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Gościnność...ahh..

 Gościnność ludzi nie zna granic. Tak! Napiszę ten post bo jestem zbulwersowany. Być może i nie mam racji i każdy ma prawo się ze mną nie zgadzać ale jak dla mnie to po prostu chamstwo. Taka sytuacja. Pojechałem sobie autem do koleżanki dosłownie na pięć minut. Postawiłem auto ładnie, podobnie jak inni ale z tą różnicą, że nad czyimś domem. Pięć minut. Pół auta na ulicy, pół na krawężniku jak to w mieście. Trzeba sobie jakoś radzić. Wychodzę z auta. Zamykam. Odchodzę kawałek dalej, aż tu nagle widzę jak z domu wychodzi mężczyzna z telefonem komórkowym. Mija pięć minut. Wracam i ten pan do mnie, że zadzwonił na policję i czy, że zawsze staję tak nad czyimś podwórkiem. No po prostu zagotowało się we mnie. Byłem wściekły. Dalej jestem. Moim zdaniem ten ktoś ma ze sobą problemy. Skoro mu się nudzi i jedyne co robi to dzwoni na policję to gratuluję pomysłu. Wymieniłem parę zdań i pojechałem bo co się będę użerał z panem. Gnojkiem. Nie wiem, czasami nie rozumiem takich ludzi. Zrozumiałbym gdybym tam stał parę godzin. Gdybym tarasował przejście, czy jakiś wyjazd. Jednak nie. Przeszkadzało mu po prostu to bo miał taką zachciewajkę. Słyszałem jak wszedł do domu i jakaś jego żona "i co? i co?". Ciekawość? Głupota? Mi nie przeszkadza, że ktoś stanie pod moim domem. No bo skoro nie ma miejsca to każdy walczy o swoje. No ale cóż... Różni ludzie, różne poglądy.Pozdrowienia dla tego Pana.

Źródło obrazka:
http://media.ingbank.pl/prf/186222/311182/ankieta_2305.png

sobota, 15 czerwca 2013

Hit 2012/2013

   Jaka jest Wasza ulubiona piosenka 2012/2013 ? Od zeszłych wakacji do obecnych. Jaki najlepszy zespół?
 
     Jeżeli chodzi o zespół to ciężko mi powiedzieć, który słuchałem najczęściej. Troszkę Gotye, trochę Fun, czasami Lanę Del Rey. Jeżeli chodzi o polskie zespoły to zdecydowanie Enej i Weekend.
Według mnie najpiękniejszą piosenką mijającego roku było "Just Give Me a Reason" - Pink feat Nate Ruess.
Słuchałem jej przez miesiąc dzień w dzień po kilka razy. Niesamowita piosenka. W wykonaniu live była jeszcze bardziej fantastyczna. Na drugim miejscu "Somebody that i used to know" - Gotye feat Kimbra.
Piosenka, która przez długi czas znajdowała się na szczytach list przebojów.
Trzecie miejsce dla Rihanna feat Mikky Ekko - "Stay". Piosenka, która potrafi nieźle wzruszyć.
Czwarte miejsce w moim małym rankingu należy do Toma Odell z piosenką "Another Love". Głęboka, niezwykły nastrój piosenki. Piąte miejsce to znowu Fun z Janelle Moanae z piosenką "We are Young". W radiu, na każdej stacji, co chwilę. Cudowna piosenka. Szóste miejsce należy do Weekend i "ona tańczy dla mnie". Niespodziewany wielki hit. Każdy klub, każda impreza, zawsze ona. Każdy ją zna i uwielbia. Siódme miejsce to przebój wielkiej Adele "Set fire to the Rain". Piosenka, która potrafi rozgrzać. Ósme miejsce to przebój wielu imprez czyli "Whistle" Florida.  Na przed ostatnim miejscu uplasował się Polski hit głównie końcówki zeszłorocznych wakacji, kiedy to już minął szał na Weekend. Dziewiąte miejsce należy do Enej i "Skrzydlate ręce".  Na dziesiątym miejscu mojej top listy mijającego roku znalazł się nowy przebój "Blurred Lines" Robin Thicke ft T.I., Pharell. Nie tylko zachęcający teledysk ale wpadająca w ucho piosenka.
Poza listą dodałbym jeszcze Oceana'e, czy też One Direction. Zespołów, które nagrało dobre piosenki było wiele. Wymieniłem tylko tądziesiątkę, która mi przypadła najbardziej do gustu. A jakie Wam się najbardziej podobały? Może o czymś zapomniałem.

1. PINK, NATE REUSS "JUST GIVE ME A REASON"


2. GOTYE FEAT KIMBRA "SOMEBODY THAT I USED TO KNOW"

3. RIHANNA FEAT MIKKY EKKO "STAY"
4.TOM ODELL "ANOTHER LOVE"

5. FUN FEAT JANELLE MONAE "WE ARE YOUNG"

6. WEEKEND "ONA TAŃCZY DLA MNIE"

7.ADELE "SET FIRE TO THE RAIN"

8. FLORIDA "WHISTLE"

9. ENEJ "SKRZYDLATE RĘCE"

10. ROBIN THICKE FEAT T.I., PHARELL "BLURRED LINES"

czwartek, 13 czerwca 2013

Glejowe komórki węchowe na paraliż.

   
          Jak się ostatnio dowiedziałem glejowe komórki węchowe zawierające się w narządzie zmysłu węchu, a także w opuszce węchowej mózgu posiadają niezwykłą zdolność regeneracyjną. Zdolność ich proliferacji jest niesamowita, gdyż zachowują ją przez całe życie. Dlaczego o tym mówię? Komórki te wykorzystuje się do łączenia przerwanego rdzenia kręgowego. Szansą jest, że w niedalekiej przyszłości będzie można wyleczyć ludzi sparaliżowanych. Do dziś najważniejszą rolę przy paraliżu odgrywały rehabilitacje. Obecnie w wielu przypadkach najlepsze ćwiczenia nie są w stanie pomóc niepełnosprawnym. Trzeba więc szukać innej, lepszej metody. I z taką oto być może mamy właśnie do czynienia.
      Operacja jest bardzo niebezpieczna i czasochłonna. Celem operacji jest pobranie komórek z nosa lub mózgu, namnożenie komórek a następnie wstrzyknięcie ich małymi porcjami poniżej i powyżej miejsca uszkodzenia. Komórki te mają naprawić zerwany rdzeń tak aby impulsy nerwowe z mózgu docierały aż do nóg. Sama operacja nie wystarcza na wyleczenie z paraliżu. Osoba taka powinna poddawać się rehabilitacją nawet przez kilka lat, a czasami nawet do końca życia. Jaki w tym problem? Cena takiej rehabilitacji to około siedmiu tysięcy miesięcznie.
W Polsce testom poddane zostały cztery osoby. Trzem z nich wstrzyknięto komórki z jamy nosowej, jednej z mózgu. Wyniki badań są obiecujące.
     Tak jakoś naukowo troszkę. Pozytywne w tym wszystkim jest to, że takie odkrycia stają się nadzieją dla wielu chorych.
   


Źródło obrazków:
http://imgx.doz.pl/image/zdrowie/333
http://linemed.pl/upload/78760_1114180_96172014_S.jpg

Informacje zaczerpnięte z artykułu "Komórki węchu naprawią rdzeń" najnowszego Newsweeka, a także wielu innych specjalistycznych źródeł.

Może...

         12 czerwca w Japonii zmarł najstarszy prawdopodobnie człowiek w historii. Jiroemon Kimura dożył 116 lat. Swój wiek zawdzięcza przebywaniu na Słońcu. Tak mówił. Pozostawił siedmioro dzieci, 14 wnucząt, 25 prawnucząt i 15 praprawnucząt.
     
  Jak to jest przeżyć ponad sto lat? Jak by to było gdybym i ja pokonał tę granicę ? Jak będę się wtedy czuł? Jak bardzo zmieni się świat, jak bardzo zmienią się ludzie? Czy będę miał jakiś znajomych czy pozostanę sam? Pytań wiele, żadnych odpowiedzi.
Każdy by chciał przeżyć tyle lat jako szczęśliwy człowiek. Chciałby umrzeć godnie. I pozostawić po sobie jakiś ślad. Chciałby by i jego znajomi żyli tak długo jak on. Ale czy tak będzie?
Myślę, że w tym czasie świat się zmieni nie do poznania. Większość bliskich odejdzie. Technologia rozwinie się jeszcze bardziej. Może wtedy będę już nieśmiertelny. Może zwiedzę cały świat przy użyciu teleportacji. Może nie będę musiał jeść ani się wypróżniać. Może nie będę miał już auta bo wszyscy będą mieli własne szybowce. Czy ja wtedy zrozumiem świat? Może.


Źródło zdjęcia:
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/23049/t800_425.jpeg
   

wtorek, 11 czerwca 2013

Lanser - szpaner czy chwalipięta? Stonkowy chill.


    Lanserzy są wszędzie. W dużych miastach, mniejszych miejscowościach. Gdzie się nie spojrzysz zobaczysz jakiegoś lansera. Wielu ludzi ich nienawidzi. Mi tam w żaden sposób oni nie przeszkadzają. Skoro się lansują to mają swój styl. Posiadają pieniądze dzięki którym mogą wyglądać tak jak wyglądają, czy też jeździć tym czym jeżdżą. Może po prostu nie chęć do takich ludzi powstaje tam, gdzie rodzi się zazdrość. Lanser kojarzony jest z kimś chwalącym się czymś. Wypasioną furą, ekstra ubraniami i odjazdowymi technologicznymi zabawkami. Lans, bans fura i komóra. Skoro mają to wszystko, a Ty nie masz to znaczy że może do tego jakoś doszli. Powiesz tak jak inni, że zawdzięczają to wpływowym rodzicom. Być może. Po części pewnie tak ale czy wszyscy lanserzy tak "powstali"?  Obecne społeczeństwo lubi się chwalić tym co ma. Jeśli nie chwalą się na spacerze po mieście to chwalą się poprzez fotki na fejsie. Ja nie widzę w tym żadnego problemu, ale gdy słyszę jak się mówi o tych zwykłych ludziach to mnie to irytuje. Zazdrościsz mu fury? Kup sobie. Lanser nie tylko jest osobą szpanującą czymś. Jest to styl życia. Nie tylko zabawki i ciuchy ale i sposób na "wyrywanie". Skoro na tego lansera lecą dziewczyny i mu się to podoba to co? Zazdrościsz mu? Też tak chcesz? Gdzieś znalazłem informację na temat tego, że lanser to nie szpaner. To osoba chwaląca się czymś ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Szpanerem jest ktoś kto właśnie chwali się choćby głupią bryką ale za kasę tatusia. No więc może i takie powinno wyglądać podejście do lansera. Człowiek, który ma czym się chwalić. Bo sam to zdobył, sam do tego doszedł. Wszystko zawdzięcza sobie, a nie tatusiowi. 
Piszę ten artykuł o lanserach bo niedługo będę ich widywał dużo częściej niż przez resztę roku. Na półwysep Helski w ciągu sezonu letniego zjeżdża się ich całe mnóstwo z całej Polski. Każdy z nich wychilloutowany. Nie mam nic do tych ludzi. Naprawdę można tutaj poznać wiele fantastycznych i pozytywnych osób. Co z tego że są lanserami i pływają na kite'cie czy windsurfingu w piance, a na tym spodeńki. Śmiesznie to wygląda, ale niech sobie pływają. Ich sprawa. Oby tylko im sól morska nie wybieliła tych spodenek.
Co z tego, że są stonkami, które noszą zimowe czapki w lecie? To już temat na inny artykuł bo nawiązuje do społeczności surferskiej. Choć dodam, że sam jestem instruktorem windsurfingu i gdy czasami zejdę w upalny dzień pod koniec sezonu z wody po kilku godzinach pracy to jestem tak wyziębiony, że ciężko to opisać. Wtedy chętnie ubrałbym tą czapkę.




Zdjęcia pobrano z:
http://www.google.pl/url?sa=i&rct=j&q=&esrc=s&source=images&cd=&cad=rja&docid=-Sf619Omg5JSxM&tbnid=x3jQpHoilDz4wM:&ved=0CAUQjRw&url=http%3A%2F%2Fwww.sieplywa.pl%2Fsiewie%2F1944%2FAkcja_Wisla_Maciek_Kozerski_skoczyl_z_mostu&ei=MiG3UeOkEIbfsgbhq4DABg&bvm=bv.47534661,d.Yms&psig=AFQjCNFUk_nhVe_8yhpiuu13WAKIFoQ3GQ&ust=1371042446310224

https://sphotos-a.xx.fbcdn.net/hphotos-ash3/p480x480/576829_366901430041502_320760615_n.jpg

http://sphotos-a.xx.fbcdn.net/hphotos-frc1/388507_232903583521550_1701691166_n.png


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Kościół - wiara czy instytucja? Zachęcam do komentowania.

  
       Poruszył mnie artykuł na temat ks. Lemańskiego zamieszczony w najnowszym Newsweeku. Napisany został przez panią Aleksandrę Pawlicką przy współpracy z panem Rafałem Gęburą.
Mój artykuł chciałbym jednak poświęcić nie jednemu księdzu a księżom, wiernym, katolikom.
Dzięki temu artykułowi i ks. Lemańskiemu uświadomiłem sobie, że trzeba potrafić rozróżnić dwie rzeczy. Kościół to nie tylko wiara, Bóg i miłość ale i instytucja. Każdy ma prawo się z tym nie zgadzać. Jestem katolikiem, wierzę w Boga, chodzę do Kościoła. Nikt mnie do tego nie zmusza. Czuję się katolikiem i nikt mi tej świadomości nie odbierze. Jakie jest moje spojrzenie na to co się obecnie dzieje? Obecnie ludziom nie chodzi już tylko o Boga, o miłość, o jedność ale o to by "wiara" przynosiła korzyści. Każdy kombinuje jak tu coś ugrać. Chciałbym tu od razu zaznaczyć, że osobę księdza Lemańskiego pozostawię bez komentarza. Nie znam księdza, wiec nie będę się na Jego temat wypowiadał. Aczkolwiek problemem jest to, że obecnie księżom odbiera się prawo głosu. Ksiądz nie ma prawa mówić o tym co myśli, musi mówić to co będzie dobre dla ogółu. Prawda jest taka że zawsze uważałem księży za ludzi równych innym. Jeśli widzę, że robi coś źle to wiem, że ma do tego prawo bo jest tylko człowiekiem. Wiem także, że kapłan tak jak każdy ma prawo na wyrażenie własnej opinii. Niech powie to co myśli. Skoro ma milczeć to ma udawać kogoś kim nie jest? Prawda, może nie nadaje się na bycie księdzem. Bywa i tak. Nie zawsze jest tak że ktoś kto mówi sprzecznie z naszymi poglądami jest od razu złym człowiekiem. Ludzie są różni, księża też. Tutaj przykład z tematów codziennych. Jeden uznaje in vitro za zło totalne, inny za dobro.
Czyli skoro Kościół mówi, że metoda zapładniania in vitro jest zła to i każdy wierny i ksiądz ma tak myśleć. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Argumenty Kościoła o godności osoby są jak najbardziej prawdziwe. Nikt nie chce zabijać ani krzywdzić. Ale co zrobić gdy widzimy kochającą się parę, którzy chcą, pragną, marzą mieć własne dziecko ale nie mogą. Dobrze, mogą spróbować adopcji. In vitro i jak do tego podejść jest wielkim pytaniem.Gdzie jednak głębszy problem? W artykule znalazł się krótki tekst na temat tego, że pewien ksiądz nie zezwolił na chrzest dziecka które urodziło się metodą in vitro. Nie ważne kto, gdzie. Myślę, że przykładów by znalazło się więcej. Jestem z in vitro jestem gorszy? Nie mam prawa wierzyć w Boga? Boli. Podejście do chrztu jako instytucja? Skoro instytucja nie zezwala na chrzest, to chrztu nie będzie. Nie ważna jest miłość, nie ważne jest to że to człowiek. Ważne jest to, że nie można go ochrzcić. Bo? Dlaczego? Czy mamy prawo wybierać kto będzie wierzył w Boga a kto nie? Moim zdaniem nie. Jestem zwykłym szarym człowiekiem. Choćby mnie teraz zmuszono do przejścia na inną religię, choćby mnie wytępiono nie zmienię tego. Umrę jako katolik. Umrę z myślą, że byłem dobrym człowiekiem, z Bogiem w sercu. Chcę wierzyć to wierzę, a Ty nie chcesz to Twój wybór. Dla mnie nie istnieje instytucja, dla mnie istnieje wiara. Wrzucam pieniądze na tacę nie po to by kogoś dofinansować, tylko po to bo wiem że jest to potrzebne. Chcę mieć gdzie pójść się pomodlić. Chcę utrzymać ten budynek z krzyżem na dachu gdzie chodzą ludzie by zobaczyć jak się ubierają ich sąsiedzi? Są i tacy. Idę tam by w ciszy się pomodlić i poczuć, że tam jestem bezpieczny, że mam w co wierzyć, że jest coś takie co daje mi siłę do bycia dobrym człowiekiem.
Ostatnio w jednej gazecie w artykule o parze homoseksualistów (nie pamiętam jaka to była gazeta), którzy wzięli ślub we Francji nawiązano do tego, że Francja jest o wiele bardziej katolicka niż się nam to wydawało. Po prostu są"uśpionymi" katolikami. Może po prostu boimy się mówić o tym co myślimy, a tych którzy mówią co myślą się ucisza. Gdzie więc jest wolność słowa? Na blogu którego nikt nie czyta?


Zdjęcia pobrano z:
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/19638/ampulka_470.jpeg
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/5,114944,13545992,Zaczelo_sie_konklawe.html?i=34

niedziela, 9 czerwca 2013

Dyskusja Pomorza WTF?

    Krótki post o pomyśle jakim jest "Dyskusja Pomorza".
Dyskusja Pomorza to głównie strona  poświęcona problemom, minusom oraz superlatywom województwa w którym żyjemy. Strona będzie udostępniała co tydzień video z programem zawierającym treści nagrane w naszych miejscowościach. Widoki, wydarzenia a także wywiady. Czasami ze znanymi, czasami po prostu zwykłymi ludźmi. W tym programie wszyscy jesteśmy równi. Tematy będą różne. Od najśmieszniejszych, najciekawszych, najprostszych do tych najsmutniejszych, najbanalniejszych czy też najtrudniejszych.
     Blog, który piszę jest tylko i wyłącznie pisany przeze mnie. Posty nie zawierają materiałów ani tematów związanych z programem. W wolnym czasie są jedynie chwilą przyjemności. Lepsze posty udostępniam na blogu newsweek'a , gdzie mogę liczyć na wiele opinii i porady.
   Oto czołówka programu.



Bó bó bó bójka!

 
Czy bicie się jest wciąż w modzie? Czy jest dalej na tyle "zajebiste" by to robić?
Nie dawno dużo rozmawiałem ze znajomymi na temat tego czy bicie się jest wciąż problemem. Co jest w tym takiego, że sprawia niektórym tyle przyjemności i frajdy. Rozumiem, że często decyduje o tym za nich alkohol. Aczkolwiek wydaje mi się, że problem siedzi gdzieś o wiele głębiej. Tkwi chyba w człowieku. Alkohol nam tylko ułatwia tą decyzje, pozwala nam na podniesienie pięści.
Człowiek, który ma w sobie tyle agresji niestety ale nie powinien przebywać w społeczeństwie. Jest nieobliczalny. Rozumiem przyfasolić komuś gdy ktoś robi krzywdę komuś trzeciemu. Ale żeby zlać komuś mordę za nic? Tak. Będę mówił dosadnie bo to poważny problem.
Wydaje mi się jednak, że obecnie panuje kultura. Moda na bicie się mija. Oczywiście, są ewenementy, które rozwalą łeb komukolwiek z wielką przyjemnością. Za złe spojrzenie, za twarz. Często zdarza mi się chodzić na imprezy. Różne miejsca. Kluby, domówki, plenerowe. Albo mam szczęście albo jestem ślepy i bójki zdarzają się bardzo rzadko. Gdzie kiedyś widziałem je o wiele częściej. "Wow, ale super, temu rozerwali koszulę", "wow, przyjechała policja". Nie wiem, może dorastamy. Może stajemy się bardziej wykształceni i mniej nerwowi. Jak Wy uważacie? Czy bójki dalej są "fajne"?

Zdjęcie pobrano z:http://cdn3.se.smcloud.net/t/photos/thumbnails/197938/szpilka_zimnoch_bojka_na_konferencji_640x480.jpg

sobota, 8 czerwca 2013

Bogowie ulicy...

 
      Jesteśmy samobójcami czy po prostu mordercami? Kim jesteśmy, że decydujemy o czyimś życiu? Przepraszam jeśli Was uraziłem, ale jeśli nie należycie do tej grupy to jesteście wyjątkowi albo po prostu nie posiadacie prawa jazdy.
Czytając to co napisałem można dojść do wniosku, że kierowca za kierownicą staje się Bogiem. W pewnym sensie tak. To my decydujemy o tym czy szczęśliwie dojedziemy czy zatrzymamy się na pierwszym lepszym drzewie. Szkoda tylko, że nie zawsze mamy możliwość wyboru na którym drzewie. Bo ja na przykład lubię świerk, szczególnie w postaci choinki gdy wiszą na niej bombki i światełka.
Tak więc czy jesteśmy Bogiem w aucie? Może jednak bardziej pasowałaby kostucha? Bądźmy szczerzy z jednym - codziennie łamiemy jakieś prawo. Nie mówię tutaj o wymuszaniu pierwszeństwa w momencie gdy jest mega korek a nikt nie chce pozwolić nam się włączyć do ruchu. Niestety ale nie posiadamy tej kultury co nasi zachodni sąsiedzi. Oni przepuszczą, poczekają i to wszystko jeszcze z uśmiechem na twarzy. Może być masa ludzi na przejściu, on się zatrzyma. Nie śpieszy się. My nigdy nie mamy czasu by przepuścić. Nawet dziecko stojące na pasach niech sobie dalej stoi. Lepiej przyspieszyć i pokazać mu faka.
Niestety ale jeżdżę już autem trzy lata i to praktycznie codziennie. Przez pasy przechodzę od dwudziestu lat pewnie. W wakacje na półwyspie nie ma możliwości przejścia na drugą stronę jezdni jak tylko poprzez przejście po pasach. Ale jak przejść po tych pasach jak każdy zasuwa i nikt się nie zatrzyma?
Sam staram się być miłym i tolerancyjnym kierowcą. Nie zawsze, ale często się zatrzymuję i przepuszczam. Czasami bywają jednak sytuacje, że nie ma innej możliwości jak złamać prawo drogowe. Przejazd po ciągłej linie gdy coś się wlecze i wlecze. Ale nie o tym mowa. Zmierzam do jednego wielkiego wykroczenia. Prędkości.
 Pajacu zwolnij. Wiem, że Cię stać na "zajebiste" auto, wiem że jest tuningowane dziesięć razy ale dlaczego tak zasuwasz po mieście? Czy nie boisz się, że zaraz wybiegnie Ci na ulicę jakieś dziecko? Tak, odbije się od maski jadącego 200 km/h auta i walnie głową w beton i nic mu nie będzie. Wstanie i pobiegnie do mamy i zawoła "jaka frajda". Tutaj dodam jeszcze, że na tylnych siedzeniach swojej bryczki masz dziecko w foteliku. Jara je taka prędkość. Jedź szybko i wymijaj każde jadące auto. Pajacuj więcej. Twoje życie w sumie. Proszę tylko o jedno, nie chce by Twoje auto uderzyło moje. Bo to, że skopię Ci dupę to tylko na pocieszenie że przeżyłeś. Choć przy takiej prędkości to rozliczymy się w niebie.
    Nienawidzę szpanerów, którzy zasuwają ubogo po naszych ulicach. Rozumiem dodać gazu, ale z głową. Tam gdzie nikomu nie zrobimy krzywdy. Gdy jedziemy sami. Spoko, że jak ktoś pojedzie w mieście 63 km/h  to dostanie mandat a ktoś mający o wiele większą prędkość uniknie jakichkolwiek kar.  Ostatnio gdzie nie spojrzę to widzę artykuły, wiadomości o nowych wypadkach. Prosta droga, walnął w drzewo. Usnął? Zdarza się. Dostał zawału? Zdarza się. Jechał za szybko? Niestety ale wtedy i nasze wypasione auto może nie pomóc.
   Auto to pomimo wszystko ale niebezpieczna zabawka. Komfortowa, przyjemna ale trzeba do niej podchodzić z głową. Trzeba wiedzieć kiedy przycisnąć gaz, a kiedy po prostu zwolnić.

Zachęcam do polubienia naszej strony na facebooku:
https://www.facebook.com/pages/Dyskusja-Pomorza/643215422374159?fref=ts

Obrazek pobrano z:
http://i1.ryjbuk.pl/e85180a6adea26118fce7ef2f4e6e02423cef977/szybka-jazda-miasto-gif

piątek, 7 czerwca 2013

Półwysep - rowerowo idealny!

  

Nie znajdziemy lepszego miejsca na podróże rowerem niż Półwysep Helski i trasa Hel - Gdańsk. Idealne połączenie, piękne widoki i bezpieczeństwo.
    W czasie wakacji rower to znakomite narzędzie do podróżowania po Półwyspie i nie tylko. W czasie gdy auta stoją w korku my bez problemu dotrzemy w upragnione przez nas miejsce. Wystarczy jedynie odrobina chęci.
Wsiadamy na rower i jedziemy. Ścieżka rowerowa z Helu aż do samego Władysławowa ciągnie się praktycznie cały czas blisko zatoki. Piękne widoki, spokój i sama przyjemność. Tu słychać śpiewające ptaszki, tu szum morza. Gdy tylko czujemy się zmęczeni siadamy na kamieniach przy zatoce, lub też zatrzymujemy się w jakimś barze na smaczną rybkę. Jedynym minusem jazdy w dzień jest dosyć zatłoczona ścieżka, uczęszczana głównie przez wczasowiczów mieszkających na polach namiotowych między Chałupami a Władysławowem.  Od Władysławowa do Pucka dalej pięknie. Trasa ta emanuje spokojem i ciszą. Nie spotkamy tu żadnych ludzi chodzących po ścieżce. Od Pucka do Gdyni jedziemy trasą w małej oddali od wody, jednak trasa jest bezpieczna i piękna. Czas na zwiedzanie. Z Gdyni do Gdańska jedziemy już ścieżką prowadzoną miastem lub również nad morzem. Tam na promenadzie już nie raz spotkamy ludzi spacerujących z dziećmi, biegających czy też jeżdżących na rolkach. Masa ludzi.
   Wszystko to jednak podsumowałbym jako idealna trasa na rower. Wsiadamy i jedziemy. Troszkę kilometrów ale dlaczego by nie? Nikt nas do jeżdżenia na rowerze przecież nie zmusza, a ma to być tylko i wyłącznie sama przyjemność. Jaki pożytek możemy z tego mieć? Zdrowie. Zwiedzanie. Poznanie ciekawych miejsc. Oprócz tej trasy proponuję Hel - Karwia a nawet dalej. A może jednego dnia tam, a drugiego tam? Co zobaczymy po drodze? Latarnia morska w Rozewiu, latarnia morska w Helu,  fokarium w Helu, wieża widokowa we Władysławowie, akwarium Gdyńskie, molo w Sopocie, ORP Błyskawica w Gdyni, Kaszubskie sanktuarium w Swarzewie, Zamek w Rzucewie i wiele innych atrakcji w pobliżu.

czwartek, 6 czerwca 2013

RECENZJA - Morderstwo pierwszego stopnia

  Czasami zapominamy o starych dobrych filmach. Moimi ulubionymi są te z lat 1990 do 2000. Czasy wspaniałych filmów Roberta De Niro, Al Pacino, młodego Brada Pitta, czy też takich aktorów jak Dustin Hoffman, Christian Slater, Kevin Bacon, Denzel Washington. To były chyba czasy najlepszych dramatów. Takie jest moje zdanie. Teraz ciężko o film przy którym można się popłakać. Kiedyś nie potrzeba było efektów specjalnych, wybuchów by zrobić film na skalę światową.

   Dzisiaj obejrzałem film z 1995 roku, Morderstwo pierwszego stopnia. W rolach głównych Kevin Bacon, Chrsitan Slater i Gary Oldman. Reżyseria: Marc Rocco. Według mnie wszyscy aktorzy zasługują na wielką pochwałę. Zagrali niesamowicie. Znakomita gra aktorska to nie wszystko. Dołączyć do tego można scenariusz oraz wykonanie. Innowacyjne podejście do pracy kamerą. Ujęcia. Można bez problemu poczuć to co czuje oskarżony. Muzyka i dźwięk to już samo cudo. Film oceniam na: 8,5/10.
 Naprawdę można się popłakać. Polecam


Filmweb:
http://www.filmweb.pl/film/Morderstwo+pierwszego+stopnia-1995-1055

środa, 5 czerwca 2013

RECENZJA- Kaznodzieja z karabinem


KAZNODZIEJA Z KARABINEM (2011)

Dzisiaj obejrzałem bardzo ciekawy film "Kaznodzieja z karabinem". Na filmwebie oceniany na ocenę 7,2/10. I ja bym dał podobną ocenę.
Film trwający dwie godziny, trzymający jednak w napięciu od samego początku do końca. Nikt z nas nie pomyślałby nawet, że w czasie gdy my leżymy i oglądamy sobie film, inni walczą gdzieś o swoje życie. Film opowiada o mężczyźnie będącym na początku złym człowiekiem, który poprzez różne koleje losu nawraca się i staje człowiekiem Boga. Wszystko to zaprowadza go do Ugandy. Tam podejmuje się zadania ratowania dzieci. Buduje sierociniec w którym opiekuje się i chroni dzieciaki. Tylko miłość potrafi przezwyciężyć tę wojnę. Postawa człowieka niesamowita. Film pokazuje, że każdy może się zmienić i pomóc innym. 





Sam Childers:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Sam_Childers

"...W siódmej klasie popadł w alkoholizm, uzależnienie od heroiny i kokainy, zaczął pracować jako ochroniarz przy transakcjach narkotykowych, a jazda na motocyklu stała się dla niego stylem życia..."
"...Niedługo po tym, jego żona nawróciła się na chrześcijaństwo, a on sam przeżył przemianę duchową dopiero po zajściu przez nią w ciążę, co odczytał jako interwencję Boga..."
"...Za namową pastora, w 1998 roku wyruszył w swoją pierwszą ze swoich podróży do Sudanu, w trakcie których narażony był na ataki (m.in odwetowe) Armii Bożego Oporu (LRA) ..."
"...Przydomek "Kaznodziei z karabinem" (ang. Machine Gun Preacher) zyskał dzięki chronieniu utworzonego przez siebie domu dziecka z AK-47 w ręku oraz organizacji zbrojnych rajdów na terytoria LRA w celu ratowania tamtejszych dzieci...."

Filmweb:

http://www.filmweb.pl/film/Kaznodzieja+z+karabinem-2011-559494

O miłości do końca...

      Kilka lat temu gdy byłem jeszcze gówniarzem napisałem wiersz. Do dzisiaj często go sobie czytam. Strasznie mi się podoba. Chyba najlepszy wiersz jaki napisałem. Co mnie natchnęło do napisania go? Pierwsze dwie części napisałem by pokazać jak trudną pracą jest zawód rybaka. Ciężka, niebezpieczna i daleko od rodziny. Po napisaniu tych części doszło do tragicznych wydarzeń. Najpierw zmarła babcia, która zachorowała na raka. Po tych cierpieniach które przeżywała, mogę stwierdzić że śmierć nie jest łatwa. Umierać trzeba umieć. W ostatnich godzinach jej życia prawdopodobnie błagała już o śmierć. Modliła się słowami które do dziś utknęły mi w pamięci: "Jezu litości miej, nie odrzucaj córeczki swej". Nawet te cierpienia nie pozwoliły jej zwątpić w Boga. Po dwóch latach od tamtego dnia zmarł dziadek. Trafił do szpitala na grypę. Jako że był okres Bożego Narodzenia wielu lekarzy miało wolne. Jakimś cudem zwykła choroba przeobraziła się w ostateczne odliczanie. Nie chcę już teraz wnikać w to kto popełnił błąd. Nie mówiłem tego wtedy, więc teraz zamilknę. Traktowanie jednak dziadka nie należało do najprzyjemniejszych.
Ostatecznie jednak wrócił do domu. Było już pewne, że szpital nic nie zrobi i że dziadka czeka jedno - śmierć. Zmarł. Wydarzenia te choć smutne dały mi dużo do myślenia. Napisałem część trzecią i czwartą wiersza. Tym chciałbym im oddać hołd za to jak żyli, jakimi byli ludźmi i jak wychowali swoje dzieci. Trafili na ciężkie czasy. Do samego jednak końca się kochali. Wydaje mi się że tyle sił do życia dawała im właśnie ta miłość do siebie i dzieci. Potrafili przeżyć wojnę ale i nie poddać śmierci. Przeżyli to czego my młodzi pewnie byśmy nie potrafili. Tutaj "chowają się" wszystkie wymyślone historie o romantycznej miłości, dramaty. Dziadkowie to wszystko przeżyli. Rozłąki. Bóle. Cierpienia. Łzy. Ale i szczęścia. Piątą część napisałem już tak przy chwili natchnienia. Nawiązuje do wydarzeń z części pierwszej i drugiej. Wszystkie te części napisane w różnych odstępach czasu postanowiłem połączyć w jedną całość. Nie wiem jak wiersz wypada od strony stylistycznej i tak dalej, jednak błędy te uznałbym za najmniejszy problem. Skupiłem się na treści. 








Rybak – rodzina i praca,

czyli to co kocham


 
Bądź dobrym człowiekiem a będziesz na świecie nawet gdy Ciebie już tu nie będzie.
Na zdjęciach, w książce i w sercach ludzi…
              
                                                                           Dla babci i dziadka...
                                                        I
To nie był maj, czerwiec ani lipiec.
Czas czasami wolniej albo szybciej musi biec.
To był marzec… miesiąc jeszcze chłodny.
Nie jeden człowiek wtedy głodny
szuka gorącego kominka, schronienia i jedzenia.
Czegoś, byle czego do przegryzienia.
Dwaj mężczyźni, nie będący rodziną,
jak brat z bratem z uśmiechniętą miną
o wczesnej porze, gdy reszta jeszcze spała.
O godzinie gdy kogutowa o pianiu jeszcze nie myślała
ubrali się w śmierdzące płaszcze.
Nałożyli wielkie kalosze na nogi jeszcze
i wyszli ze swych domów z uśmiechem
Z wielką radością, zadowoleniem.
Lecz prawdą było, że w domach było im dobrze,
bo tam jest babcia, która zawsze pomoże,
tam jest żona kochająca i zawsze piękna,
najpiękniejsza ze wszystkich kobiet, cudna.
Tam są dzieci, które wołają „Tato, tato”,
jest ich tylko piątka, a jakby ich było wielkie stado.
Mężczyźni spotkali się w porcie,
poprawili sobie wełniane gacie
i wsiedli do łódki, odpłynęli na wody…
Teraz przed nimi będą same trudy…
                                                                       II
Kobiety już w domach kolację szykują,
na powrót męża się przygotowują.
Dochodzi już wieczór, ciemno się robi…
Czas leci, a wszyscy przy stole czekają głodni.
Ojciec przy stole być musi,
bo kto inny modlitwę odmówi…
Kobiety pięknie ubrane,
suknie długie wyszywane.
Babcia w bujanym fotelu z krzyżykiem w ręce,
a na stole stos śpiewników w zakurzonej teczce.
Tu chłopiec w oknie wypatruje tatusia,
a tam dziewczynka z mamusią gra w „Piotrusia”.
Czas płynie szybko,
„oni już powinni wracać, być blisko”
-myślą kobiety.
Denerwują się, wychodzą, zakładają berety.
Na zewnątrz zimno
i strasznie już ciemno.
Dziś nie jest tak jak zawsze…
Kobiety poczuły się nagle jakby starsze.
Tyle lat, dzień w dzień mężowie wracali razem,
równo z czasem, czasami przed czasem.
Dziś… tak już nie było…
Coś się zmieniło.
Kilka godzin później,
gdy stało się jeszcze zimniej,
ktoś zapukał do drzwi domku…
Kobieta coś gotowała w garnku,
lecz usłyszawszy to pobiegła otworzyć drzwi.
Patrzy… widzi …
Mąż wrócił…
Łódkę w sztormie stracił,
ale on i Jego przyjaciel są cali i zdrowi.
Oboje na dalsze życie gotowi.
                                                                       III
Mężczyzna i kobieta stali się dziadkami,
stali się już emerytami.
Oboje nadal kochali tak samo swoje rodziny.
Zawsze, ale to zawsze mieli uśmiechnięte miny.
Wspominali często swe dziecięce czasy,
Kiedy to nienawidzono czarnej rasy,
kiedy to była straszna wojna,
kiedy każda osoba była głodna,
kiedy pieniądze miał tylko wysoko postawiony,
a każdy dobry Polak był własną krwią zakrwawiony… 
Ciężkie były czasy młodości,
lecz na starość przyszły czasy obfitości…
W sklepie… wszystko… wszędzie…
Teraz mało kto żyje w biedzie.
Mężczyzna ten pracował też w domu całymi dniami,
tu rąbał drzewo, a potem po lesie ganiał za grzybami.
Kobieta ta zajmowała się dziećmi
i wszelkimi w domu porządkami…
Dom wielki stał pod ogromnym drzewem kasztanowym
i świat był w nim pięknem przepięknym.

                                                                       IV
Odeszli…
Do innej krainy przeszli…
Lecz są tu nadal z dziećmi już dorosłymi,
kiedyś takimi małymi , teraz dużymi.
Pozostali w sercach i na zdjęciach.
Pozostali w myślach i wspomnieniach.
Nie da się wyrazić w słowach ich dobroci.
Ich uśmiechów, żartów i miłości.
                                                                       * * *
Zły człowiek pozostaje jedynie na papierze,
pojawia się, robi coś i znika jak zwierze.
Przeczytasz o nim w książce od historii,
i polecisz być może do pracy do Mongolii,
gdzie już książki tej mieć nie będziesz…
A serce swe zawsze ze sobą wszędzie zabierzesz.
A w sercu tym nie ma miejsca dla złego.
Tam jest miejsce tylko dla człowieka dobrego.
V - Napisano: rok 2011     
                                                                       V
                                                           …na morzu
Na szczęście było nas dwóch.
Poczułem wiatru lekki podmuch.
Wtedy w oddali usłyszałem dźwięk straszny.
Był taki groźny lecz niewyraźny.
Buuum… piorun uderzył w wodę.
Zerwałem się na nogi, chwyciłem za brodę.
Huk! Burza z każdą sekundą była coraz bliżej…
Nagle spojrzałem się wyżej.
Chlup.. Na twarz spadła mi kropla mała.
A za chwilkę nie wiadomo skąd ulewa się straszna zerwała.
W dodatku mgła była okropna.
Buuum.. uderzyła w burtę nas fala ogromna.
Zerwał się sztorm wielki…
Fala za falą biła łódkę, straszne męki…
W końcu podmuch wiatru i cios fali podzielił łódkę na dwie połowy ..
Wpadliśmy do wody, mocząc się od stóp po głowy.
Brr… Woda zimna, marcowa…
Nagle zaniemówiłem, stałem się jak niemowa.
Podpłynął do nas duży kuter z rybakami.
Zaczęli rzucać długimi linami.
Wciągnęli nas na pokład.
Podali nam smaczny obiad.
Uratowali nas i zaopiekowali się nami.
Wróciliśmy więc do domu z pełnymi brzuchami.
Nie jest stratą stracić jakąś rzecz.
W walce o życie, rzeczom mów „precz”!