wtorek, 4 czerwca 2013

Twarzą w twarz ze śmiercią...

    Co czujemy gdy jesteśmy od śmierci na wyciągnięcie ręki? Dzisiejszy artykuł nieco różniący się od poprzednich postanowiłem poświecić tematowi "prawdopodobnie ostatnich sekund życia". Dlaczego prawdopodobnie? Wiele się mówi o tym jak żyć, jak podchodzić do tematu śmierci. Tutaj jednak na pierwszy plan chciałbym wyłożyć pytanie co czujemy gdy wiemy że za chwilę umrzemy. Jednak jeszcze żyjemy ale śmierć jest tuż obok.
     Daleko od brzegu, głębokie morze, silny wiatr, wysokie fale i windsurfingowiec. Uważający się za dobrego windsurfera płynie jak zawsze, bez żadnych obaw przed siebie. Uśmiech na twarzy. Sylwetka wyprostowana jak na zawodowca przystało. Nagle chlup. Człowiek wpada do wody. Co w tym dziwnego? Sport jak sport. Wywrotka jak wywrotka. Bez zdenerwowania wynurza się z wody. Wchodzi na deskę i próbuje wyciągnąć żagiel. Pojawia się jednak mały problem, że żagiel odczepia się od deski bo łamie się przegub. Siada więc on na desce, i w jakikolwiek inny sposób próbuje połączyć obie części ze sobą. Rani sobie ręce. Krwawią.
W końcu udaje się jakoś połączyć sprzęt. Staje na desce. Wyciąga żagiel z wody. Wszystko by się udało gdyby deska była większa, bardziej wyporna. Tutaj jednak deska była mała i windsurfer wpada do wody po raz kolejny. I tym razem sprzęt się rozczepia. Deska zaczyna uciekać szybko z falami. Windsurfer rzuca się w pościg za deską. Płynąc wpław przy takim wietrze pozostaje jednak bez szans. Zatrzymuje się.
Wyczerpany po przepłynięciu długiego dystansu w pogoni za deską zastanawia się co począć dalej. Nie ma sił. Ręce nadal krwawią. Trzy wyjścia: pierwsze- płynąć dalej za deską, drugie- próbować płynąć do brzegu, trzecie- płynąć do żagla. Pierwsze, bez sensu. Drugie, za daleko. Trzecie, co mi da żagiel w takiej sytuacji?
Windsurfer poddaje się. Wie, że nie ma szans. Ukazuje mu się jednak nagle czwarta możliwość "wyjścia" z tej sytuacji. Poddać się. I tak się stało. Przestaje ruszać nogami, machać rękoma. Idzie na dno.
Tutaj miało wszystko się skończyć. Chwila trwająca wieczność. Moment, który pozostanie w pamięci na zawsze.
Nagle człowiek ten dostaje zastrzyku siły. Nie wiadomo skąd przychodzi mu do głowy myśl "spróbuj, nie poddawaj się". Windsurfer zaczyna wypływać. Łapie powietrze i płynie do dryfującego powoli żagla. Łapie się go i trzyma. Okazuje się żagiel unosi się na wodzie. Nie była to jednak przyjemna część wypadku ponieważ musi go co jakiś czas wyciągać by żagiel się nie zatopił. Gdy płynie w poziomie to pływa, gdy jednak obraca się w pion -idzie na dno. Walka o przetrwanie jakiej nie da się zapomnieć. Półtorej godziny męki i dryfowania. Coraz mniej sił, coraz zimniej i coraz więcej myśli. Ostatecznie jednak po jakimś czasie przypływa po niego motorówka i wyciąga go z wody. Biegnie do domu i ze łzami szczęścia, strachu i śmierci kładzie się do łóżka.
To były łzy śmierci. Łzy które widziały śmierć. Widziały koniec życia.
       
Dlaczego nie zostawiłeś żagla i nie położyłeś się od razu na desce?
  - W pierwszej chwili nie zdawałem sobie sprawy z tego, że za chwilę może stać się coś gorszego. Miałem nadzieję że uda mi się uratować cały sprzęt i bezpiecznie dopłynąć do brzegu.
Ile godzin tamtego dnia spędziłeś na wodzie?
-Trzy godziny świetnego pływania i półtorej godziny walki o przetrwanie.
Jak byłeś już tam daleko, dlaczego się poddałeś? Dlaczego nie walczyłeś?
-Byłem bez szans. Nie miałem kapoka, bo po co mi kapok skoro jestem tak znakomity i nigdy się nic nie dzieje. Teraz już wiem. Dlatego też się poddałem. Nie było wyjścia z tej sytuacji.
Co czułeś idąc na dno? Widziałeś śmierć?
-Wtedy nie widzi się śmierci. Widzi się całe swoje życie. To co zrobiłeś. To czego nie zrobiłeś. Kogo kochasz, na kim Ci zależy. Kogo skrzywdziłeś. Ile mogło trwać takie topienie się? Kilkanaście sekund maksymalnie.. a wtedy trwało to jak by kilkadziesiąt. Jakby czas stanął w miejscu. Widzę ten kolor wody, taki jakby granatowy. Widzę te glony pływające sobie w około.
W momencie gdy postanowiłeś powalczyć...
-Dostałem siły. Nie wiem skąd, ale uznaję to za cud. Wiem, że to był dar od Boga. Być może dał mi szansę i pokazał że mam się zmienić, że mam przemyśleć własne życie.
Co robiłeś podczas dryfowania? Gdy trzymałeś się żagla?
Prawda jest taka że mało było takich chwil żebym nic nie robił bo on na prawdę się obracał i topił co jakiś czas, wiec wyciągałem go i ustawiałem w poziomie. Było to męczące nie mając na czym stanąć, na czym się oprzeć. Udawało mi się to jednak i dzięki temu żyję. Oprócz tego dużo myślałem.. Uświadomiłem sobie wtedy, że nikt sobie nie zdaje sprawy z tego jakie mamy piękne morze, cudowne niebo, że tam daleko latają sobie spokojnie takie niezwykłe ptaki.
Na codzień nie zwracamy na to uwagi. Wtedy miałeś czas na przemyślenia.
-Prawda. Dziwny jest wtedy świat. Nie chce się go tracić. Przypominasz sobie że masz kochającą rodzinę , przyjaciół, że jesteś młody i że jeszcze tyle przed Tobą. Dużo siły dodawała mi wtedy modlitwa. Bóg był jedyną osobą, której można było się wyżalić i prosić o uratowanie.
Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło. Czy długo przeżywałeś ten wypadek?
- Pierwsze co to chciałem zakończyć z pływaniem. Po dwóch tygodniach jednak odważyłem się wyjść na wodę. Później zostałem nawet instruktorem windsurfingu. Życie dało mi lekcję jakiej wielu z nas nigdy nie dostanie. Nikomu jej nie życzę.
Co stało się ze sprzętem?
Deskę straciłem, popłynęła daleko, daleko gdzieś... Żagiel wyłowili brat z kuzynem jakiś czas później, kawałek od miejsca skąd mnie wzięła motorówka.
Co byś poradził na sam koniec innym sportowcom, windsurferom, którzy jeszcze takiej walki nie przeżyli?
Nigdy nie wiadomo kiedy się to stanie. Zawsze jednak trzeba sprawdzić stan sprzętu i dobrze się zabezpieczyć. Ciepła pianka, kapok. Najlepiej pływać z kimś blisko albo z telefonem komórkowym. Obecnie nie ma problemu bo wodoodporne etui są tanie i łatwo dostępne. Co najważniejsze, warto uczyć się pływać wpław. Zawsze się może przydać.
Czy często zdarzają się podobne sytuacje do Twojej?
No jak na ilość ludzi pływających to myślę że rzadko. Zdarzają się jednak podobne sytuacje, że na przykład łamie się maszt czy właśnie przegub. Wtedy trzeba chwycić deskę, położyć się na niej i bezpiecznie dopłyniemy. Tak bym teraz zrobił.


1 komentarz:

  1. W sumie wiele osób ma różnego rodzaju problemy i ja także jestem zdania, ze w każdym razie najlepiej jest skorzystać z pomocy psychiatrycznej. W każdym razie ja zazwyczaj zaglądam do https://psycholog-ms.pl/pomoc-psychiatryczna/ i wiem, że to jest bardzo dobre rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń